Kiedy pojedziemy II linią metra według ekspertów?

Po raz pierwszy o opóźnieniu powiedział Wiesław Witek, koordynator miasta ds. remontów i inwestycji, choć jego słów nie potwierdzają na razie rzecznicy miasta, inwestora, ani wykonawcy. Eksperci są jednak zgodni: inwestycja jest opóźniona i żadne już zabiegi nie pozwolą na nadgonienie czasu. – Ratusz przyznał pod koniec kwietnia, że mamy jednak do czynienia z opóźnieniami w budowie II odcinka linii metra. Przed zmianami, które zaproponował wykonawca i przy deklarowanym tempie drążenia tuneli 4 tarczami, finalne opóźnienie powinno wynieść maksimum 6 miesięcy – mówi Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Podobnie wypowiadają się też inni obserwatorzy. – Na ostatnim spotkaniu dyskusyjnym w SITK dyrektor Biura Koordynacji Wiesław Witek mówił o półrocznym opóźnieniu. Nie do końca podzielamy tą opinię i uznajemy, że opóźnienie może wynieść 6-9 miesięcy – twierdzi Jan Jakiel ze Stowarzyszenia Integracji Komunikacji Siskom.

Źródła opóźnień

Opóźnienia przy tak dużej skali inwestycji mają kilka źródeł. – Jednym z nich są na pewno kwestie wydawania pozwoleń na budowę, ale rekompensatą za nie ze strony Ratusza jest rezygnacja z konieczności udrożnienia na Euro 2012 głównych ciągów komunikacyjnych, w tym przede wszystkim okolic Dworca Wileńskiego – mówi Furgalski. Na opóźnienie wpłynęła też zmieniająca się procedura wydania pozwoleń na budowę, przez co wykonawca wszedł później na plac budowy, niż pierwotnie zakładał. – Zupełnie niepotrzebna była zmiana zasad w trakcie gry, czyli zmiana prawa dokonana przez poprzedniego ministra infrastruktury w zakresie władztwa w wydawaniu pozwoleń na budowę stacji i drążenie tuneli. W ten sposób część decyzji wydała sprawnie Prezydent Warszawy, a część musiała wędrować do nieprzygotowanych do tego urzędników Urzędu Wojewódzkiego – dodaje Furgalski. Dokumenty utykały u wojewody, którego urząd skrupulatnie oceniał wnioski i zwlekał z wydaniem decyzji.

Wykonawca wielokrotnie zwracał uwagę na ogromną ilość przekładek do wykonania, co opóźniało zasadnicze prace przy korpusach stacji. – Tradycyjne problemy pojawiły się z nieujętymi w planach instalacjami (przełożono już 600 km takich odkrytych instalacji) oraz w mniejszym stopniu z pozostałościami po II wojnie światowej – mówi Adrian Furgalski. Ustalenia w sprawie przebudowy instalacji podziemnych często zajmowały sporo czasu. – Problemem są uzgodnienia z gestorami sieci, wydawanie opinii ZUD czy koordynacja robot powiązanych, tj. prowadzonych równolegle z budową metra przez inne podmioty. Dzieje się tak, chociaż projekty metra od samego początku mają pierwszeństwo przed wszystkimi innymi w uzgodnieniach, np. u inż. Galasa bez względu na wszystko pierwszeństwo mają projekty organizacji ruchu i sygnalizacji świetlnej – zauważa Jan Jakiel. Jego słowa potwierdzają nasi rozmówcy z miasta, według których kwestie organizacji ruchu u inżyniera ruchu nie były traktowane z należytym priorytetem.
 

Problem tkwi też w przyjętym harmonogramie realizacji inwestycji, głównie po stronie wykonawcy. – Z pewnością zagadką pozostaje także nadmierny optymizm wykonawcy, który dosyć ospale ruszył z pracami, przekładając kolejne daty związane np. z zamontowaniem tarcz i ich rozruchem – mówi Furgalski. Pierwsza tarcza zacznie pracę przy drążeniu dopiero w tym miesiącu. Podobnie wypowiada się przedstawiciel Siskomu. – Wystąpienie opóźnień oprócz ww. przyczyn, tj. uzyskiwania uzgodnień, opinii, decyzji, jest także objawem założenia hurraoptymistycznego harmonogramu, chęci cięcia kosztów przez wykonawcę, a także przepychanek na linii miasto – wykonawca, vide: windy na Rondzie ONZ czy zmiany lokalizacji stacji Świętokrzyska – mówi Jakiel. Przypomina tym samym pomysły wykonawcy na rezygnację z budow niektórych wind na stacji Rondo ONZ oraz bezpośredniego połączenia przesiadkowego między peronami dwóch linii na stacji Świętokrzyska. Na szczęście miasto się na to nie zgodziło.

Kiedy pojedziemy metrem?
 

Zdaniem specjalistów drugą linię należy przede wszystkim zbudować dobrze, więc takie opóźnienie nie powinno być szczególnym powodem do zmartwienia. – Nie można myśleć o budowie metra w kategoriach nadgonienia zaległości, szczególnie na stacjach, a o spokojnym oddaniu inwestycji na wiosnę 2014 r., gdyż priorytetem powinna być najwyższa jakość powstałej infrastruktury – mówi Jakiel.

– Kluczowe znaczenie ma fakt, iż 2014 r. jest rokiem wyborczym, więc wystąpi presja na oddanie inwestycji przed wyborami, na wiosnę lub w lecie 2014 r. Jest to jeden z wielu przykładów, gdzie decyduje polityka, a nie merytoryka – ocenia Jakiel. Zdaniem Furgalskiego, biorąc pod uwagę długość odbiorów, metrem pojedziemy wczesną jesienią 2014 r. Gdyby ten scenariusz się ziścił, centralny odcinek II linii byłby gotowy w sam raz na wybory.